Nie zamierzam nic nikomu
Ofiarować w życiu swoim
Nie wyniosłem z mego domu
I nie będę pieskiem Twoim
Choć wypadałoby trochę
Głowę schylić i to nisko
Ale ja mam swoją fochę
I nie przejdzie mi to szybko
Nie zależy mi na twarzy
Bo ją dawno ktoś oszpecił
Smutek wciąż na niej parzy
Żyje tylko już dla dzieci
Zycie moje jest udręką
Chociaż ludzie mnie potrzebują
A nie wiedzą że jest męką
Może kiedyś to poczują
Nienawidzę wszystkich ludzi
Od czasu pewnego zdarzenia
I choć się jeszcze dla nich trudzę
Kiedyś się wypnę i do widzenia
I nie myślcie moi niemili
Ze przepraszać będę kiedyś
Bo uraziłem w jednej chwili
I sobie narobiłem jakiejś biedy
Mam zasady prostackie może
Nie używam słów przepraszam proszę
w tym mnie utwierdziłeś Boże
dzięki Panie Ci za to zanoszę