Nie znam żadnej budowy wiersza
nie przeczytałem żadnego wieszcza
nie potrawie dobrze nawet pisać
też nie potrawie innych czytać
Składam swoje zwykłe słowa
by powstała całość nowa
jak w trylogii wielka bitwa
krwią mi bratnią nie zakwitła
Tragizm naszych obecnych czasów
zaczął się od pychy i atłasów
od dobrobytu wielkiego naszego
bieda uczy rozumu bogactwo niczego
Wszystko podają nam na tacy
jadło obfite nasi rodacy
bo stać by nam to podawano
jak baranom i owcom do żłobu siano
Co postęp zrobił z godnością człowieka
przecież z nas tylko staje się kaleka
bez komputera samochodu i prądu
zostanie po nas wielka kupa smrodu
Samolot spada zabija setkę ludzi
i na co ten budowniczy się tyle trudził
by go nie było w zasięgu człowieka
wielu by żyło a tak już ich niema
Gdzie my idziemy i po co trafmy
gdzie nie pojedziemy to rozrabiamy
życie nasze to wielkie bezeceństwo
horror naokoło i wielkie szaleństwo
Tragedia narodowa to pohamuje
nie jeden stanie i pogłówkuje
że pędząc szybko na złamanie karku
zostanie schowany w urny ciasnym garnku
By ta ofiara krwi naszych rodaków
przemówiła głośno do serc Polaków
by się nawzajem zaczęli miłować
i wielkim bólu bardzo szanować